Garstka Wielkoczwartkowych wybrańców, celebrujących Pamiątkę Ostatniej Wieczerzy w jednej z największych bazylik świata. Jakby unoszący się wokół, ból Wielkiego Piątku. Przejmująca cisza Wielkiej Soboty. Biała postać wpatrująca się w pusty Plac św. Piotra w Rzymie, patrząca jakby ponad krzyczącą nieobecność wiernych w miejscu, gdzie często trzeba było mieć bilet, by zobaczyć, uczestniczyć czy „dotknąć” pięknej liturgii Chrystusowego Kościoła. Błogosławieństwo Zmartwychwstałego obecnego w monstrancji, czynione ręką Pasterza Franciszka, które chciało objąć owce rozproszone po wszystkich kontynentach.

Sięgam pamięcią do rezurekcji w sieteskiej parafii i widzę w promykach metalowej monstrancji, wstające świtkiem słońce, rozświetlające i ocieplające świat… i słowa szlochającej kobiety klęczącej na schodach, tuż za drzwiami do świątyni: „Jezu zmiłuj się nad nami”.

Święta minęły, a potem długie miesiące z ciągłymi doniesieniami medialnymi: zachorowali, umarli, ozdrowieli. Zagrożenie życia, śmierć kogoś z bliskich, znajomych czy któregoś z przyjaciół, niepewność przeplatana żarliwymi modlitwami o łaskę z nieba. Wspomnienia o tym, jak niedawno było normalnie. I nadzieja, że za jakiś czas wszystko wróci na swoje miejsce.

Wydarzenia, które wydawały się być złym snem, który jednak się nie kończył… Niby przeszłość… ale rozgościła się w naszym „dziś”.

Przychodzą kolejne Święta. Trzeba nam żyć, pracować, modlić się, zawiązywać więzy przyjaźni z Bogiem i między sobą. Gospodarka jest ważna, dobra kondycja przedsiębiorstw potrzebna, PKB musi rosnąć. Ale po co komu to wszystko, jeśli utracimy ze sobą kontakt? Po co codzienny wysiłek bez sensu istnienia i doświadczenia żyjącego Boga? Unoszące się straszydło „lockdownu” czasem wzlata, to znów opada, coraz większa jest jednak wola życia i pragnienie pokonania przeciwności.

Życie jak cudowna Bazylika w Jerozolimie, kryje w sobie dwie tajemnice: śmierć i zmartwychwstanie, Golgotę i rozświetlony Zmartwychwstaniem Grób, do których pielgrzymują miliony wiernych.

Życie jest potęgą. Zwykła roślina, potrafi przebić twardy asfalt i róść ku słońcu. Rachityczne drzewko w górach kurczowo trzyma się skał, wbija korzenie w najmniejsze zagłębienia i opiera się potężnym wiatrom, a kropla wody podtrzymuje życie.

Wspomnę jeszcze kadr z filmu o kard. Stefanie Wyszyńskim zatytułowanym „Prymas”, ukazującym lata jego internowania: „Do drzwi zapukał strach, otworzyła mu nadzieja, i nikogo tam nie było.”

„Będzie dobrze”- mawiają niektórzy. Ale nie ulegnijmy paraliżowi zobojętnienia, nie uciekajmy z naszej Jerozolimy, a nasze życie napełniajmy Jego obecnością. Biegnijmy do innych, z radością kobiet wracających od Grobu i wracajmy do naszego parafialnego Wieczernika, by rozpoznawać Jego miłość, po łamaniu Chleba.

Czy ten „covidowy” czas, czegoś nas nauczy? Życzmy sobie: odważnego życia po Bożemu.

Prawdziwie Zmartwychwstał! Alleluja!

Ks. Grzegorz Garbacz