12 sierpnia, jeszcze przed wschodem słońca, wsiedliśmy na łańcuckim dworcu kolejowym do pociągu i udaliśmy się do Przemyśla, skąd już na nogach podążyliśmy w stronę kalwaryjskiego sanktuarium. Na przemyskie drogi ruszyliśmy ze śpiewem, który – wraz z modlitwą – towarzyszył nam przez większą część naszej wędrówki. Pogoda sprzyjała, a na swojej drodze napotykaliśmy nie tylko innych ludzi, lecz także piękne widoki – które przypominały, że żyjemy na wspaniałym świecie. Spotkaliśmy się nawet z kilkoma bocianami.
Mimo że w większości wyruszaliśmy na dobrze znany szlak, zaskoczył on nas w tym roku pewną niespodzianką – ze wzglądu na remont drogi musieliśmy dołożyć kilka kilometrów i wyruszyć na odkrywanie nowych przejść. Niezmiennie jednak, pomimo zmęczenia, pod ostatnią kalwaryjską górkę wyruszyliśmy z zapałem. Na schodach sanktuarium powitał nas brat diakon, który pokropił nas pierwszymi kalwaryjskimi kroplami wody święconej.
Kolejne dwa dni Wielkiego Odpustu poświęciliśmy na rozważania Dróżek Pogrzebu i Wniebowzięcia Matki Bożej oraz Dróżek Męki Pańskiej. Naszym przewodnikiem w tych rozważaniach był ks. Piotr, który towarzyszył nam przez wszystkie dni pielgrzymki. Wędrując kalwaryjskimi ścieżkami pomiędzy kolejnymi kaplicami dróżek rozważaliśmy tajemnice życia Maryi i Jezusa, mieliśmy czas na śpiew i modlitwę, a przede wszystkim na bycie wspólnotą. Rozpieszczani przez pogodę mogliśmy docenić piękno okolicy i dziękować Panu Bogu za piękno otaczającego nas świata i ludzi wędrujących wraz z nami. Każdego dnia wędrówkę kończyliśmy przed obrazem Matki Słuchającej, której mogliśmy podziękować za drogę i powierzyć nasze intencje. Wieczorem zaś mogliśmy uczestniczyć w uroczystej mszy odprawianej na galerii.
Zapewne wielu spośród nas za rok znów wyruszy na kalwaryjski szlak, bo jak śpiewa franciszkański zespół Fioretti:
„Chociaż lubię Jasną Górę i Piekary lubię też,
To Kalwarię kocham szczerze, taka prawda jest!”
Magdalena Kapuścińska